- Lucy ! - Usłyszałam
głośny krzyk wyraźnie zdenerwowanej mamy. - Znowu chcesz przespać cały dzień ?
- Zapytała już nieco spokojniej, stając w drzwiach. - Wstań. Potrzebuję pomocy.
Nie usłyszawszy
mojej odpowiedzi, weszła do pokoju i siłą ściągnęła ze mnie kołdrę. Przeciągnęłam się leniwie i otworzyłam z
trudem sklejone po śnie oczy. Jednakże brutalne, rażące promienie słońca które
wdarły się do mojego pokoju gdy mama odsłoniła okno, sprawiły, że szybko je
znów zamknęłam.
- Nienawidzę
słońca.
- Jest środek
wakacji a Ty nawet nie wychodzisz z tej twierdzy. Za pięć minut chcę cię
widzieć w kuchni.
Nie chciało mi się
wstawać. Znowu obudziłam się przytulona do Wielkiej Księgi Magii i Zaklęć.
Odłożyłam ją na poduszkę i pośpiesznie wstałam by zasłonić okno. Odetchnęłam z ulgą i rozejrzałam się po
pokoju. Nie był on duży, ale w żadnym innym miejscu nie czułam się tak dobrze,
jak tu. Ściany pomalowane były na kolor bordowy. Pokrywały je cytaty piosenek,
ulubione zaklęcia, czary. Notowałam również daty z opisem przebiegu dnia,
rysowałam... Traktowałam je jak pamiętnik. Tak naprawdę opowiadały one o moim
życiu. Wszystkie moje uczucia, poglądy, smutki i przeżycia były zapisane
na czterech ścianach. W jedynym z kątów stało moje
"legowisko", mówiąc potocznie - łóżko. Kawałeczek dalej usadowiona
była dość spora, moja ulubiona drewniana toaletka z brudnym już lustrem. Nie
miałam zwyczaju czyszczenia czegokolwiek. Podobał mi się nieład panujący w moim
pokoju. Na całej długości toaletki stały świece ułożone w pentagram. Mamie się
to nie podobało. Uważała, że pójdę za to do piekła. Co chwila przypominała mi,
że dawniej wiedźmy trafiały na stos. Były palone, torturowane, zabijane. Ja za
to takie gadanie miałam w poważaniu. Ale za nic, nigdy, przenigdy nie mogła
zrozumieć, że nie robię przecież nic złego.
Kiedy w pokoju na
nowo zapanowała ciemność, gwałtownie poderwałam się do wielkiej, gotyckiej
szafy i otworzyłam ją. Wysypało się kilka zakurzonych rzeczy, w tym
przeważające księgi, świece i wiedźmińskie kapelusze, jednak nie zwracając na
to zbyt wielkiej uwagi, sięgnęłam po szkolną torbę. Przeszukałam ją. Na
szczęście znalazłam pudełeczko z ostatnią zapałką w środku. Podeszłam do
toaletki i podpaliłam każdy knot z osobna. Zawsze lubiłam patrzeć na płomień
ognia. Był dla mnie symbolem wolności i niezależności. Siły. Władzy. Furii, z
którą zmierzyć może się tylko odważna, równie niebezpieczna, bezkresna morska
fala. Wtedy oba żywioły łączą się w diabelskim tańcu. Walczą ze sobą pokazując,
na co je stać. Nigdy nie wiadomo, które z nich wygra.
- Lucy! -
Usłyszałam. Mój wzrok przeniósł się na drzwi. Obok nich wisiał mały
kalendarzyk. Z ciekawości zerknęłam na dzisiejszą datę.
- szósty sierpień ?
- Przechyliłam głowę i westchnęłam. - No tak.. dziś moje siedemnaste urodziny.
Zeszłam leniwie po
schodach w dół. Na moje szczęście mój pokój był jedynym na tym piętrze. Pokój
mojej młodszej siostry znajdował się na dole. Chociaż w większości i tak spała u
mamy.
- Proszę, zrób
sobie śniadanie. Ja nie zdążę. Śpieszę się na ważną konferencję. Około południa
podgrzej zupę. Pamiętaj, żeby kupić później karmę dla Nixie. Ja muszę już
jechać, miłego dnia. -
Nie było to
najmilsze przywitanie.
- mamo... torba -
mruknęłam, widząc, że już wychodzi.
- Racja.
Zapomniałabym - odpowiedziała. Podeszła do mnie, pocałowała w czoło, wzięła
teczkę i wyszła trzaskając drzwiami. Opadłam bezsilnie na krzesło.
- Hej, Lucy ! -
Nagle usłyszałam dziecinny głosik Mayi.
Odwróciłam się i na mojej twarzy wymalował się szczery uśmiech. Mała
podeszła do mnie i podarowała mi własnoręcznie zrobioną laurkę.
- Proszę. To dla
ciebie. Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin. Pamiętałam - Powiedziała z
uśmiechem. Na jej policzkach pojawił się mały rumieniec, zaś na moim - zalśniła
łza.
- Dziękuję, Maya -
odrzekłam, przyjmując rysunek i oglądając go.
- To my. To jest
mama... to ja... Ty.. no i tata - Zaczęła wymieniać, jeżdżąc palcem po obrazku.
- Dlaczego nie
jesteś u taty? - Spojrzałam nań, oczekując odpowiedzi. - Przecież zawsze
wyjeżdżałaś do niego w sobotę i wracałaś dopiero nazajutrz.
- Tak. Ale kazałam
przyjechać mu nieco później. Chciałam
dać ci prezent. Pamiętałam - Powtórzyła z dumą. Uśmiechnęłam się do niej
wdzięcznie i przytuliłam ją. Nagle rozległ się dzwonek.
- To pewnie on ! -
Krzyknęła podekscytowana i oderwała się ode mnie, biegnąc do drzwi. Otworzyła
je i widząc w drzwiach oczekiwanego gościa , rzuciła się mu na szyję. Wstałam
spokojnie i z dystansem podeszłam bliżej siostry.
- Cześć, córeczki!
- Powiedział mężczyzna, przytulając stęsknioną Mayę.
- Tatusiu, poczekasz?
Pójdę po plecak i możemy jechać!
- Oczywiście, że
poczekam, moja mała księżniczko - Odpowiedział z uśmiechem. Maya uwielbiała być
nazywana "księżniczką". Zawsze przebierała się w sukieneczki,
ubierała na głowę złotą koronę i chodziła po przedpokoju jak po wybiegu. Kiedy
mała pobiegła po pakunek, ojciec przeniósł wzrok na mnie. Poszperał coś w
kieszeni i wyciągnął z niego małe pudełeczko, owinięte kolorowym papierem.
- Wszystkiego
najlepszego, Lucy - Powiedział i zbliżył się do mnie z zamiarem dania mi nie
tylko upominku, ale i buziaka. Odsunęłam się czujnie i wzięłam prezent.
- Dziękuję.
Wkrótce przyszła
Maya, ze swoim różowym plecakiem. Ubrała tego samego koloru buciki i przytuliła
się do biodra taty, który szybko schylił się i wziął ją na ręce.
- To co, jedziemy
księżniczko?
- Jedziemy!! A dasz
mi poprowadzić?
- Za dziesięć lat
oczywiście! Do widzenia, Lucy - Zwrócił się na chwilę do mnie. Nie
odpowiedziałam, tylko zamknęłam za nimi drzwi. Odkąd się wyprowadził, miałam do
niego straszny żal. Zostawił mnie, mamę i Mayę. Mała miała tylko dwa lata..
Nagle przypomniało mi się, że w ręku trzymam prezent. Pobiegłam do swojego
pokoju. Zatrzasnęłam za sobą drzwi i mimo że byłam sama w domu, zakluczyłam
zamek dwa razy. W pokoju było ciemno, dlatego wzięłam jedną świecę z toaletki i
usiadłam z nią na podłodze, w narysowanym kręgu. Świeczkę postawiłam obok, a
pudełeczko zaczęłam powoli rozpakowywać. W środku znajdował się naszyjnik ze
smokiem. Otoczony był własnym ognistym płomieniem. Przechyliłam głowę i
dokładnie się mu przyjrzałam. Był inny. Do tej pory miałam mnóstwo wisiorków
ale ten, był po prostu inny. Zacisnęłam go mocniej w dłoni. Był nagrzany.
Mienił się. Zawiesiłam sobie go na szyi i w pewnej chwili poczułam, jak
talizman wydaje z siebie większe ciepło. Dotknęłam go i rozchyliłam szerzej
usta. "Co to jest?". Następnie smok wydał z siebie charakterystyczny
dźwięk i stanął w żywym ogniu. wszystkie świece znajdujące się w pokoju zgasły
, rozbłysnął jedynie płomień talizmanu.
Przestraszona chwyciłam za łańcuch i chciałam go zdjąć. Nie dało się. Stał się
ciężki. Zbyt ciężki, by go unieść w górę, mimo że na mojej szyi nie czułam jego
wagi. Wtem przypomniałam sobie jedną ważną rzecz. Z szybko bijącym sercem
doczołgałam się do regału z księgami. Sięgnęłam po jedną z nich. Zawierała one
wszystkie magiczne talizmany świata.
Pośpiesznie zaczęłam przewracać strony, szukając tego, który wisiał na
mojej szyi. On nie mógł być zwykłym naszyjnikiem. Z każdą kartką czułam, jak
talizman staje się cięższy. Błyszczał jeszcze intensywniej. Smok zaczynał się
poruszać, a kiedy natrafiłam na sześćsetną stronę - ogień zgasł. Talizman stał
się zimny. Jak każda, metalowa ozdoba. W pokoju znowu zapanowała ciemność.
Jednak nie na długo. Świeczki na toaletce i jedna świeca stojąca na ziemi - na
nowo się zapaliły, oświetlając mi dokładnie stronę, na której otwartą miałam
księgę.
- To niemożliwe.. -
szepnęłam sama do siebie. Wargi zaczęły mi drżeć. - "Magiczny talizman
pochodzący z krainy Ognistych Wiedźm, w której to smoki przez wiele lat brały
udział w walce z wrogimi Gnomami, Goblinami i Trogorkami... Talizman ten
wykuwano w Smoczych Norach przez Pedesauresów - zaprzyjaźnionych skrzatów, o
charakterystycznych, długich uszach oraz owłosionych stopach. Noszone były
przez Ascenów - smoczych jeźdźców. Każdy talizman reprezentował innego smoka.
Te ogromne gady stawały się posłuszne tylko temu Ascenowi, któremu przypadł
talizman z podobizną i siłą danego smoka. " To nie może być prawda... -
Powiedziałam sama do siebie i zamknęłam księgę. Ujęłam w dłoń prezent od taty.
Wstałam ostrożnie i położyłam się na łóżku, zakładając obie ręce za głowę.
Zmrużyłam oczy i nie wiedząc kiedy - zmorzył mnie sen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy komentarz :)