- Możemy jechać –
Powiedziała blond włosa dziewczynka.
Całą drogę do domu myślałam
o tym, czego się dowiedziałam. Coś w środku mówiło mi, że powinnam się zgodzić.
A może tchórzostwo zapanowało nade mną do takiego stopnia, że bałam się
zaryzykować własne życie.
- Maya, dobrze się
bawiłaś?
- Tak. Wczoraj po
obiedzie byłam z tatusiem w kinie, a później na placu zabaw. Wieczorem
bawiliśmy się w księżniczkę i smoka.
- Cieszę się –
Odpowiedziałam bez entuzjazmu, opierając głowę o szybę.
Kiedy weszłyśmy do
domu, miałam cichą nadzieję, że mama zrobi mi niespodziankę i wróci z pracy
szybciej. Niestety, przeliczyłam się.
- A gdzie mama? –
Zapytała Maya.
- Mama musiała
zostać w pracy. Zrobić ci coś do jedzenia?
- Nie. Pójdę do
siebie – Odpowiedziała.
Ja też udałam się
do swojego pokoju. Dręczyła mnie jedna myśl. Zapaliłam świeczki, siadając w
moim ulubionym kręgu. Tym razem posiłkowałam się z Encyklopedii Stworzeń.
- T.. T… Tr.. Jest.
Trogork. „Stwór, będący potomstwem Trolli i Orków ; Nienaturalnie wysokie,
masywne Trogorki kamienieją po kontakcie ze słońcem; Mają zniekształconą twarz
i ciało pokryte licznymi bliznami ; Stosunkowo małe uszy nie kolidują z dobrą
słyszalnością ; Wyśmienity węch oraz sokoli wzrok , widzą z odległości nawet
kilkudziesięciu kilometrów; Najbrutalniejsze, najokrutniejsze potwory ; Gruba
skóra gwarantowała Trogorkom niemalże nieśmiertelność ; Pozbawione uczuć,
sumienia, serca.” – Zrobiło mi się słabo, na samą myśl kontaktu z takim
stworem, a co dopiero walki z nim. Pokręciłam głową i zamknęłam księgę. A może
jednak powinnam?
Przed osiemnastą
wróciła mama.
- Dziękuję, że odebrałeś małą od taty. No i
przepraszam, że kino nie wyszło.
- Nie ma sprawy, można rzec, że jestem
przyzwyczajona.
- Jutro jesteś
umówiona do psychologa.
- Po co?
- Porozmawiasz z
nią. O twoim urojonym świecie.
- Ah, no tak.
Dlatego rozeszłaś się z tatą? – Zakpiłam. Nigdy nie ruszałam tego tematu.
Czułam jednak rozdarcie, które zmuszało mnie, do wyrzucenia wszystkich moich
uczuć i myśli.
- Słucham?! Dobrze
wiesz, że tata zostawił nas dla innej kobiety! – Powiedziała nieco
zdenerwowana.
- Jasne.
Przepraszam mamo. Pójdę już do siebie.
Po drodze wstąpiłam
do łazienki. Spojrzałam w lustro. Moje oczy były zmęczone, pogrążone. Westchnęłam
cicho i ujęłam w dłoń naszyjnik.
- To co, Klifo,
Kfifo Knifo, czy jak ci tam. Zostaliśmy tylko ty i ja.
Następnego ranka
obudziła mnie moja mama.
- Lucy? Spóźnisz
się do pani psycholog.
- Jasne, już
wstaję, już – Westchnęłam naburmuszona. Podniosłam się leniwie. Ubrałam się,
rozczesałam swoje długie włosy i związałam je w kucyk. Zeszłam na dół.
- Jest coś do
jedzenia?
- Śniadanie czeka w
salonie.
Ku mojemu
zdziwieniu stół zasłany był pięknym, białym obrusem. Na nim stał talerz z
przeróżnymi kanapkami. Na jednym z krzeseł siedziała już moja młodsza siostra,
machając radośnie nóżkami.
- Siadaj, kochanie
– Odpowiedziała uśmiechnięta mama.
- Łał. Ty nie w
pracy? Od kiedy jadamy razem? – Zapytałam, siadając. Trochę to podejrzane.
- Zamieniłam się z
koleżanką. Dziś idę później. Od tej pory będziemy spędzać więcej czasu razem.
- A cóż to za zmiana?
- Zrozumiałam wiele
rzeczy. Miałam trochę czasu na przemyślenia. Jedźcie, córeczki.
Trochę się
zdziwiłam, że moja mama z dnia na dzień postanowiła się poprawić. Zwłaszcza w
momencie, kiedy dowiedziałam się o moim przeznaczeniu. Miałam nieodporną ochotę
pójścia do taty, porozmawiania z nim o tym jeszcze raz. W pierwszej chwili
zareagowałam negatywnie. Przestraszyłam się tego. Ale po dłuższym przemyśleniu
doszłam do wniosku, że taka okazja już nigdy się nie powtórzy. Poczułam się
odpowiedzialna za to, aby odzyskali swoją ukochaną krainę. A ja muszę im w tym
pomóc.
- Lucy? O czym tak
myślisz? Mówię do ciebie od pięciu minut.
- Przepraszam,
trochę odleciałam. Mamo, czy mogłabyś mnie odwieźć później do taty?
- Po co ? –
Zapytała z lekkim zdziwieniem.
- Chcę się z nim
zobaczyć.
- Odwiozę cię po
psychologu.
Po śniadaniu
pomogłam pozmywać naczynia. Następnie odwiozłyśmy Mayę do babci, żeby nie
siedziała sama w domu. Mama nie chciała ciągnąć jej z nami. Niepotrzebnie by
się nudziła.
- To tutaj .
Wysiadłam z samochodu
i spojrzałam na klinikę. Przeszły mnie dreszcze.
- Musimy iść?
- Uwierz mi. Dobrze
nam to zrobi.
- Skoro tak sądzisz
… - Odpowiedziałam bez przekonania i ruszyłam przed siebie. Wszedłszy do
środka, do moich nozdrzy dostał się nieprzyjemny zapach. Zrezygnowani ludzie siedzieli na krzesłach,
czekając na swoją kolej. Każdy z nich był pozbawiony życia. Przygnębienie,
jakie ich ogarnęło, dało się wyczuć, albo i wypatrzeć , na kilometr.
- Gabinet numer
15.. – powiedziała mama, stając przed jednymi z wielu białych drzwi. Zapukała,
po czym weszłyśmy do środka.
- Dzień dobry pani
doktor. Byłyśmy umówione.
- Proszę siadać.
Pani Root?
- Tak. A to moja
córka, Lucy. – Stałam sztywno, nie wiedząc jak się zachować. Moje ciało
zastygło w bezruchu, jedynie moje oczy biegały po tym dziwnym pomieszczeniu.
- Witaj Lucy - Odezwała się pani psycholog takim głosem,
jakby przemawiała do wariata. Był przesiąknięty przesadną ostrożnością, jakby
się bała, że zaraz wpadnę w jakąś furię.
- Witam.
- Proszę,
siadajcie. Słucham was, z czym do mnie przychodzicie?
- Otóż ostatnio
między nami działo się źle. Byłam zbyt zapracowana, nie zajmowałam się moją
córką. Ona zaś wymyśliła sobie magiczny świat.
- Mamo, nie
wymyśliłam.
- Wdrożyła się w
czary, w pentagramy.. wierzy, że mogłaby być wiedźmą. Ubzdurała sobie, że jej
naszyjnik..
- To
nieporozumienie. Doprawdy – przerwałam.- Mam takie zainteresowanie i ich nie
zmienię. Nikomu nie wyrządzam tym krzywdy.
- Oddaliła się od
rówieśników. W jej pokoju panuje ciemność. Nie wychodzi z nikim. Nie bawi się.
Nie ma kontaktów..
- Odpowiada mi
takie życie – Sprostowałam. Mama spojrzała na mnie z troską w oczach i
westchnęła.
- Lucy to naprawdę
dobre dziecko, tylko w którymś momencie trochę się zagubiła.. Nie wiem, czy
przez to, że nie ma przyjaciół, czy może dlatego, że wychowuje się bez taty.
- Rozumiem wasz
problem. Czy nie mogłaby pani wygospodarować chociaż dwie godzinny dziennie?
Aby rozmawiać z córką, wychodzić z nią do kina, do galerii.
- „ Dwie godziny?
Galerie? Kpina. Trzeba było od początku udawać normalną osobę, którą nie
jestem. Przynajmniej daliby mi spokój” – Warknęłam w myślach, wyłączając się na
chwilę z rozmowy. – „Mam teraz ważniejsze sprawy na głowie, niż użeranie się z
jakąś kobietą, która za chwilę zacznie wmawiać mi, że mam jakieś urojone
choroby.”
- Czy jest coś, co
szczególnie robisz lubić? Masz jakieś hobby? Zainteresowania? Ciekawią cię
jakieś sporty? – Zapytała.
- Lubię czytać..
i.. i w sumie to tyle.
- Jaka tematyka
zachęca cię najbardziej?
- Fan.. to znaczy,
lubię komedie w sumie. Dramaty też.
- Płaczesz często?
Masz jakieś objawy, które cię niepokoją?
- Nie.
Zapadła cisza. Raj
dla moich uszu. Nagle pani doktor westchnęła głośno, splatając palce u swych
dłoni.
- Pani córka wydaje
się być bardzo zamkniętą osobą. Nie jest to wadą, aczkolwiek warto by zapisać
ją na terapię. Trzeba przyzwyczaić ją do
życia w realnym świecie. Ale mimo to, proponowałabym przeprowadzić pewne
badania.
- „Bomba”.
- Dodatkowo polecam
wam częste rozmowy. Poznajcie się. Spędźcie wspólnie czas.
- Nie popełnię
drugi raz tego błędu – Powiedziała ze skruchą mama.
- Powiedz mi, jak
wyobrażasz sobie swój magiczny świat? – ciągnęła dalej pani doktor.
- Jaki magiczny
świat? – Zapytałam, zgrywając się i niezbyt inteligentnie przechylając głowę w
bok.
- Widzi pani?
Jeszcze niedawno przyznała się, że wierzy w takie rzeczy, a teraz zaprzecza! – Wtrąciła się zmartwiona
mama. Chyba dopiero teraz zaczęła się o mnie martwić. Mimo wszystko zachowywała
się naprawdę podejrzanie.
- Może to
rozdwojenie jaźni?
- „Jeszcze czego!
Rozdwojenie jaźni! Może jeszcze z domieszką schizofrenii?”
- Bądź początki
schizofrenii.
- „Już po mnie.”
- Nie ma co
zwlekać, Pani Root. Pańską córkę należy przebadać. Przepiszę wam skierowanie na
wydział psychiatrii. Nie można jej teraz zostawić.
- To wszystko woła
o pomstę do nieba – Wymamrotałam pod nosem, wzdychając ciężko. Doktorka
nabazgroliła rzekome skierowanie do lekarza psychiatry. Kiedy skończyła, podała
je mojej mamie.
- Proszę
zarejestrować córkę jak najszybciej. Najlepiej iść nawet teraz.
- Dziękujemy.
Naprawdę nam pani pomogła..
- „Tak. Bardzo nam
pani pomogła” – Pomyślałam. Wstałam z krzesła, ukłoniłam się pani doktor i
wyszłam z gabinetu.
- Idź do samochodu,
córeczko. Ja wskoczę na drugie piętro, umówić cię.
- Jasne. – Wzięłam
kluczyki i udałam się do samochodu. Mamie zeszło się mniej więcej dwadzieścia
minut. Strasznie dłużył mi się ten czas. Pierwszy raz nie mogłam doczekać się
wizyty u ojca. Okazało się, że jest teraz jedyną osobą, która mi wierzy, której
mogę się wyżalić, podzielić smutkami. Nadal nie mogłam pojąć, jak to możliwe,
że mój tata, ten sam mężczyzna, który nas opuścił, którego tak bardzo
nienawidziłam, przeżył w dzieciństwie tak wspaniałą przygodę. Może naprawdę
płynie we mnie błękitna krew Ascenów? Ojciec wykazał się ogromną odwagą, zadbał
o swój lud, mimo że groziła mu śmierć. Zaimponowało mi to. Wiem, że teraz
nadszedł mój czas. Jako księżniczka jeźdźców, powinnam zebrać wojsko, uzbroić
je i poprowadzić na wojnę. Nawet jako siedemnastolatka.
- Na pewno jesteś
zdecydowana na wizytę u Williama?
- Tak, mamo. Po
prostu się za nim stęskniłam.
- No dobrze –
Odpowiedziała ze zrezygnowaniem i zatrzymała się pod domem taty. Wbiegłam na
schody i zapukałam.
- Kochanie, co ty
tutaj robisz? – Zapytał, widząc mnie. Spojrzał na odjeżdżający samochód mamy, a
następnie wzrok przeniósł na mnie. Uśmiechnął się.
- Chciałam cię
zobaczyć. Porozmawiać z tobą – Spojrzałam nań porozumiewawczo.
- Wejdź. Chcesz coś
do picia?
- Poproszę herbatę
z cytryną. – Usiadłam w salonie i rozejrzałam
się. Zebrałam myśli na rozmowę.
- Wstawiłem wodę.
Opowiadaj – Powiedział tata, siadając tuż obok.
- Byłam przed
chwilą u psychologa.
- Jak to? Czy coś
się stało?
- Mama ubzdurała
sobie, że musi mnie wyleczyć z tej chorej magii.
- No tak.. cała ona..
- Ale nie o tym
chcę z tobą rozmawiać, tato. Dużo myślałam o tym, co mi ostatnio powiedziałeś.
Na początku się bałam, wydało mi się to absurdalne, niechętnie byłam nastawiona
do takiej podróży. Jednak po przemyśleniu zrozumiałam, że muszę przejąć pałeczkę.
Zgadzam się. Z wielką chęcią poprowadzę twój lud. Zrobię wszystko, aby
odzyskali ziemię.
- Lucy… Teraz to
twój lud – Sprostował z czułością ojciec. – Nie masz pojęcia, jaki jestem z
ciebie dumny. Niemniej jednak zanim się tam wybierzesz, muszę cię przygotować.
Świat ten może wydać ci się naprawdę brutalny i bezwzględny. Musisz uważać
szczególnie na Trogorki. Jeśli go zobaczysz pierwsza, co jest mało
prawdopodobne, gdyż my, ludzie, widzimy z o wiele mniejszej odległości, to masz
szczęście. Jednak jak to on ciebie ujrzy… Uciekaj tam, gdzie dosięgają
promienie świetlne. Nie wyjdzie z cienia. Dlatego najczęściej można je spotkać
nocą. – Tata wstał i z szafki obok
telewizora wyciągnął zwinięty pergamin. – To jest mapa wszystkich krain w Drugim
Świecie. Kiedy przejdziesz przez wrota,
znajdziesz się w tym miejscu – wskazał palcem na pewien fragment mapy. – Za
tymi wulkanami znajduje się kraina Ognistych Wiedźm. Natomiast po drugiej
stronie mapy, w Katardze jest bardzo niebezpiecznie. Rodzą się tam nowe
potwory.
- Więc w którą
stronę się udać?
- Z tego co wiem,
twój lud uchronił się w tej małej osadzie otoczonej górami. Musisz iść w prawo.
Po dłuższej wędrówce powinnaś dotrzeć do szerokiej rzeki, w której płynie lawa.
Znajdź tratwę i przepłyń ją. Kiedy dotrzesz do gór, będziesz na miejscu. – wyjaśnił. -Woda się zagotowała. Zaraz
wrócę.
Ujęłam papier i
rozwinęłam go, zapoznając się wizualnie z jego treścią.
- Weź ją, musisz
się z nią szczegółowo zapoznać – Powiedział, wchodząc z dwoma kubkami parującej
herbaty. Postawił je na stoliczku. – Musimy ustalić, co powiemy mamie. Nie
wrócisz prędko.
- Chciałabym uciec
z domu.
- Nie, to nie jest
najlepsze wyjście z tej sytuacji.
- Widzisz inne?
- Może powiesz
mamie, że chcesz przyjechać do mnie do końca trwania wakacji?
- A co później? Nie
wrócę do września. Tato, będziesz mnie krył?
- To nie ma sensu.
Twoja mama i tak będzie chciała zgłosić sprawę na policję. To desperatka. Nie
powstrzymam jej. – Tata miał słuszność. Wzięłam swoją herbatę i upiłam kilka
łyków. Nagle usłyszałam otwierające się drzwi.
- Kochanie,
wróciłam!
- To ja już pójdę –
Zerwałam się na równe nogi i schowałam pergamin. Odwiedzę cię jeszcze jutro.
Omówimy resztę.
- Dopiero co
przyszłaś, Proszę, zostań z nami. Chociażby na kolację.
- Nie, tato. Nie
żądaj tego ode mnie.
- O, cześć Lucy ! –
Powiedziała wysoka, piękna brunetka, wchodząc do salonu. Nie odpowiedziałam,
tylko minęłam ją obojętnie, Ubrałam buty i wybiegłam pośpiesznie z domu. Nie lubiłam
tej kobiety.
Uwielbiam to *.*
OdpowiedzUsuńśpiesz się z kolejnym rozdziałem! nie mogę się doczekac :D
Dodam go jutro, około godziny osiemnastej :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za miły komentarz, pozdrawiam cieplutko :*