piątek, 16 sierpnia 2013

3. "Ogromna zmiana"

Oto trzeci rozdział "Lucy". :) Powoli zacznie się wszystko rozkręcać. Mam nadzieję, że Was nie zawiodę :) Jeżeli podoba się wam moje opowiadanie oraz odwiedzacie mój blog - proszę o komentarze z wszelkimi opiniami. Pozdrawiam :)




- Możemy jechać – Powiedziała blond włosa dziewczynka.
Całą drogę do domu myślałam o tym, czego się dowiedziałam. Coś w środku mówiło mi, że powinnam się zgodzić. A może tchórzostwo zapanowało nade mną do takiego stopnia, że bałam się zaryzykować własne życie.
- Maya, dobrze się bawiłaś?
- Tak. Wczoraj po obiedzie byłam z tatusiem w kinie, a później na placu zabaw. Wieczorem bawiliśmy się w księżniczkę i smoka.
- Cieszę się – Odpowiedziałam bez entuzjazmu, opierając głowę o szybę.
Kiedy weszłyśmy do domu, miałam cichą nadzieję, że mama zrobi mi niespodziankę i wróci z pracy szybciej. Niestety, przeliczyłam się.
- A gdzie mama? – Zapytała Maya.
- Mama musiała zostać w pracy. Zrobić ci coś do jedzenia?
- Nie. Pójdę do siebie – Odpowiedziała.
Ja też udałam się do swojego pokoju. Dręczyła mnie jedna myśl. Zapaliłam świeczki, siadając w moim ulubionym kręgu. Tym razem posiłkowałam się z Encyklopedii Stworzeń.
- T.. T… Tr.. Jest. Trogork. „Stwór, będący potomstwem Trolli i Orków ; Nienaturalnie wysokie, masywne Trogorki kamienieją po kontakcie ze słońcem; Mają zniekształconą twarz i ciało pokryte licznymi bliznami ; Stosunkowo małe uszy nie kolidują z dobrą słyszalnością ; Wyśmienity węch oraz sokoli wzrok , widzą z odległości nawet kilkudziesięciu kilometrów; Najbrutalniejsze, najokrutniejsze potwory ; Gruba skóra gwarantowała Trogorkom niemalże nieśmiertelność ; Pozbawione uczuć, sumienia, serca.” – Zrobiło mi się słabo, na samą myśl kontaktu z takim stworem, a co dopiero walki z nim. Pokręciłam głową i zamknęłam księgę. A może jednak powinnam?
Przed osiemnastą wróciła mama.
-  Dziękuję, że odebrałeś małą od taty. No i przepraszam, że kino nie wyszło.
-  Nie ma sprawy, można rzec, że jestem przyzwyczajona.
- Jutro jesteś umówiona do psychologa.
- Po co?
- Porozmawiasz z nią. O twoim urojonym świecie.
- Ah, no tak. Dlatego rozeszłaś się z tatą? – Zakpiłam. Nigdy nie ruszałam tego tematu. Czułam jednak rozdarcie, które zmuszało mnie, do wyrzucenia wszystkich moich uczuć i myśli.
- Słucham?! Dobrze wiesz, że tata zostawił nas dla innej kobiety! – Powiedziała nieco zdenerwowana.
- Jasne. Przepraszam mamo. Pójdę już do siebie.
Po drodze wstąpiłam do łazienki. Spojrzałam w lustro. Moje oczy były zmęczone, pogrążone. Westchnęłam cicho i ujęłam w dłoń naszyjnik.
- To co, Klifo, Kfifo Knifo, czy jak ci tam. Zostaliśmy tylko ty i ja.

Następnego ranka obudziła mnie moja mama.
- Lucy? Spóźnisz się do pani psycholog.
- Jasne, już wstaję, już – Westchnęłam naburmuszona. Podniosłam się leniwie. Ubrałam się, rozczesałam swoje długie włosy i związałam je w kucyk. Zeszłam na dół.
- Jest coś do jedzenia?
- Śniadanie czeka w salonie.
Ku mojemu zdziwieniu stół zasłany był pięknym, białym obrusem. Na nim stał talerz z przeróżnymi kanapkami. Na jednym z krzeseł siedziała już moja młodsza siostra, machając radośnie nóżkami.
- Siadaj, kochanie – Odpowiedziała uśmiechnięta mama.
- Łał. Ty nie w pracy? Od kiedy jadamy razem? – Zapytałam, siadając. Trochę to podejrzane.
- Zamieniłam się z koleżanką. Dziś idę później. Od tej pory będziemy spędzać więcej czasu razem.
- A cóż to za zmiana?
- Zrozumiałam wiele rzeczy. Miałam trochę czasu na przemyślenia. Jedźcie, córeczki.
Trochę się zdziwiłam, że moja mama z dnia na dzień postanowiła się poprawić. Zwłaszcza w momencie, kiedy dowiedziałam się o moim przeznaczeniu. Miałam nieodporną ochotę pójścia do taty, porozmawiania z nim o tym jeszcze raz. W pierwszej chwili zareagowałam negatywnie. Przestraszyłam się tego. Ale po dłuższym przemyśleniu doszłam do wniosku, że taka okazja już nigdy się nie powtórzy. Poczułam się odpowiedzialna za to, aby odzyskali swoją ukochaną krainę. A ja muszę im w tym pomóc.
- Lucy? O czym tak myślisz? Mówię do ciebie od pięciu minut.
- Przepraszam, trochę odleciałam. Mamo, czy mogłabyś mnie odwieźć później do taty?
- Po co ? – Zapytała z lekkim zdziwieniem.
- Chcę się z nim zobaczyć.
- Odwiozę cię po psychologu.
Po śniadaniu pomogłam pozmywać naczynia. Następnie odwiozłyśmy Mayę do babci, żeby nie siedziała sama w domu. Mama nie chciała ciągnąć jej z nami. Niepotrzebnie by się nudziła.
- To tutaj .
Wysiadłam z samochodu i spojrzałam na klinikę. Przeszły mnie dreszcze.
- Musimy iść?
- Uwierz mi. Dobrze nam to zrobi.
- Skoro tak sądzisz … - Odpowiedziałam bez przekonania i ruszyłam przed siebie. Wszedłszy do środka, do moich nozdrzy dostał się nieprzyjemny zapach.  Zrezygnowani ludzie siedzieli na krzesłach, czekając na swoją kolej. Każdy z nich był pozbawiony życia. Przygnębienie, jakie ich ogarnęło, dało się wyczuć, albo i wypatrzeć , na kilometr.
- Gabinet numer 15.. – powiedziała mama, stając przed jednymi z wielu białych drzwi. Zapukała, po czym weszłyśmy do środka.
- Dzień dobry pani doktor. Byłyśmy umówione.
- Proszę siadać. Pani Root?
- Tak. A to moja córka, Lucy. – Stałam sztywno, nie wiedząc jak się zachować. Moje ciało zastygło w bezruchu, jedynie moje oczy biegały po tym dziwnym pomieszczeniu.
- Witaj Lucy  - Odezwała się pani psycholog takim głosem, jakby przemawiała do wariata. Był przesiąknięty przesadną ostrożnością, jakby się bała, że zaraz wpadnę w jakąś furię.
- Witam.
- Proszę, siadajcie. Słucham was, z czym do mnie przychodzicie?
- Otóż ostatnio między nami działo się źle. Byłam zbyt zapracowana, nie zajmowałam się moją córką. Ona zaś wymyśliła sobie magiczny świat.
- Mamo, nie wymyśliłam.
- Wdrożyła się w czary, w pentagramy.. wierzy, że mogłaby być wiedźmą. Ubzdurała sobie, że jej naszyjnik..
- To nieporozumienie. Doprawdy – przerwałam.- Mam takie zainteresowanie i ich nie zmienię. Nikomu nie wyrządzam tym krzywdy.
- Oddaliła się od rówieśników. W jej pokoju panuje ciemność. Nie wychodzi z nikim. Nie bawi się. Nie ma kontaktów..
- Odpowiada mi takie życie – Sprostowałam. Mama spojrzała na mnie z troską w oczach i westchnęła.
- Lucy to naprawdę dobre dziecko, tylko w którymś momencie trochę się zagubiła.. Nie wiem, czy przez to, że nie ma przyjaciół, czy może dlatego, że wychowuje się bez taty.
- Rozumiem wasz problem. Czy nie mogłaby pani wygospodarować chociaż dwie godzinny dziennie? Aby rozmawiać z córką, wychodzić z nią do kina, do galerii.
- „ Dwie godziny? Galerie? Kpina. Trzeba było od początku udawać normalną osobę, którą nie jestem. Przynajmniej daliby mi spokój” – Warknęłam w myślach, wyłączając się na chwilę z rozmowy. – „Mam teraz ważniejsze sprawy na głowie, niż użeranie się z jakąś kobietą, która za chwilę zacznie wmawiać mi, że mam jakieś urojone choroby.”
- Czy jest coś, co szczególnie robisz lubić? Masz jakieś hobby? Zainteresowania? Ciekawią cię jakieś sporty? – Zapytała.
- Lubię czytać.. i.. i w sumie to tyle.
- Jaka tematyka zachęca cię najbardziej?
- Fan.. to znaczy, lubię komedie w sumie. Dramaty też.
- Płaczesz często? Masz jakieś objawy, które cię niepokoją?
- Nie.
Zapadła cisza. Raj dla moich uszu. Nagle pani doktor westchnęła głośno, splatając palce u swych dłoni.
- Pani córka wydaje się być bardzo zamkniętą osobą. Nie jest to wadą, aczkolwiek warto by zapisać ją na  terapię. Trzeba przyzwyczaić ją do życia w realnym świecie. Ale mimo to, proponowałabym przeprowadzić pewne badania.
- „Bomba”.
- Dodatkowo polecam wam częste rozmowy. Poznajcie się. Spędźcie wspólnie czas.
- Nie popełnię drugi raz tego błędu – Powiedziała ze skruchą mama.
- Powiedz mi, jak wyobrażasz sobie swój magiczny świat? – ciągnęła dalej pani doktor.
- Jaki magiczny świat? – Zapytałam, zgrywając się i niezbyt inteligentnie przechylając głowę w bok.
- Widzi pani? Jeszcze niedawno przyznała się, że wierzy w takie rzeczy,  a teraz zaprzecza! – Wtrąciła się zmartwiona mama. Chyba dopiero teraz zaczęła się o mnie martwić. Mimo wszystko zachowywała się naprawdę podejrzanie.
- Może to rozdwojenie jaźni?
- „Jeszcze czego! Rozdwojenie jaźni! Może jeszcze z domieszką schizofrenii?”
- Bądź początki schizofrenii.
- „Już po mnie.”
- Nie ma co zwlekać, Pani Root. Pańską córkę należy przebadać. Przepiszę wam skierowanie na wydział psychiatrii. Nie można jej teraz zostawić.
- To wszystko woła o pomstę do nieba – Wymamrotałam pod nosem, wzdychając ciężko. Doktorka nabazgroliła rzekome skierowanie do lekarza psychiatry. Kiedy skończyła, podała je mojej mamie.
- Proszę zarejestrować córkę jak najszybciej. Najlepiej iść nawet teraz.
- Dziękujemy. Naprawdę nam pani pomogła..
- „Tak. Bardzo nam pani pomogła” – Pomyślałam. Wstałam z krzesła, ukłoniłam się pani doktor i wyszłam z gabinetu.
- Idź do samochodu, córeczko. Ja wskoczę na drugie piętro, umówić cię.
- Jasne. – Wzięłam kluczyki i udałam się do samochodu. Mamie zeszło się mniej więcej dwadzieścia minut. Strasznie dłużył mi się ten czas. Pierwszy raz nie mogłam doczekać się wizyty u ojca. Okazało się, że jest teraz jedyną osobą, która mi wierzy, której mogę się wyżalić, podzielić smutkami. Nadal nie mogłam pojąć, jak to możliwe, że mój tata, ten sam mężczyzna, który nas opuścił, którego tak bardzo nienawidziłam, przeżył w dzieciństwie tak wspaniałą przygodę. Może naprawdę płynie we mnie błękitna krew Ascenów? Ojciec wykazał się ogromną odwagą, zadbał o swój lud, mimo że groziła mu śmierć. Zaimponowało mi to. Wiem, że teraz nadszedł mój czas. Jako księżniczka jeźdźców, powinnam zebrać wojsko, uzbroić je i poprowadzić na wojnę. Nawet jako siedemnastolatka.
- Na pewno jesteś zdecydowana na wizytę u Williama?  
- Tak, mamo. Po prostu się za nim stęskniłam.
- No dobrze – Odpowiedziała ze zrezygnowaniem i zatrzymała się pod domem taty. Wbiegłam na schody i zapukałam.
- Kochanie, co ty tutaj robisz? – Zapytał, widząc mnie. Spojrzał na odjeżdżający samochód mamy, a następnie wzrok przeniósł na mnie. Uśmiechnął się.
- Chciałam cię zobaczyć. Porozmawiać z tobą – Spojrzałam nań porozumiewawczo.
- Wejdź. Chcesz coś do picia?
- Poproszę herbatę z cytryną.  – Usiadłam w salonie i rozejrzałam się. Zebrałam myśli na rozmowę.
- Wstawiłem wodę. Opowiadaj – Powiedział tata, siadając tuż obok.
- Byłam przed chwilą u psychologa.
- Jak to? Czy coś się stało?
- Mama ubzdurała sobie, że musi mnie wyleczyć z tej chorej magii.
- No tak.. cała ona..
- Ale nie o tym chcę z tobą rozmawiać, tato. Dużo myślałam o tym, co mi ostatnio powiedziałeś. Na początku się bałam, wydało mi się to absurdalne, niechętnie byłam nastawiona do takiej podróży. Jednak po przemyśleniu zrozumiałam, że muszę przejąć pałeczkę. Zgadzam się. Z wielką chęcią poprowadzę twój lud. Zrobię wszystko, aby odzyskali ziemię.
- Lucy… Teraz to twój lud – Sprostował z czułością ojciec. – Nie masz pojęcia, jaki jestem z ciebie dumny. Niemniej jednak zanim się tam wybierzesz, muszę cię przygotować. Świat ten może wydać ci się naprawdę brutalny i bezwzględny. Musisz uważać szczególnie na Trogorki. Jeśli go zobaczysz pierwsza, co jest mało prawdopodobne, gdyż my, ludzie, widzimy z o wiele mniejszej odległości, to masz szczęście. Jednak jak to on ciebie ujrzy… Uciekaj tam, gdzie dosięgają promienie świetlne. Nie wyjdzie z cienia. Dlatego najczęściej można je spotkać nocą.  – Tata wstał i z szafki obok telewizora wyciągnął zwinięty pergamin. – To jest mapa wszystkich krain w Drugim Świecie.  Kiedy przejdziesz przez wrota, znajdziesz się w tym miejscu – wskazał palcem na pewien fragment mapy. – Za tymi wulkanami znajduje się kraina Ognistych Wiedźm. Natomiast po drugiej stronie mapy, w Katardze jest bardzo niebezpiecznie. Rodzą się tam nowe potwory.
- Więc w którą stronę się udać?
- Z tego co wiem, twój lud uchronił się w tej małej osadzie otoczonej górami. Musisz iść w prawo. Po dłuższej wędrówce powinnaś dotrzeć do szerokiej rzeki, w której płynie lawa. Znajdź tratwę i przepłyń ją. Kiedy dotrzesz do gór, będziesz na miejscu.  – wyjaśnił. -Woda się zagotowała. Zaraz wrócę.
Ujęłam papier i rozwinęłam go, zapoznając się wizualnie z jego treścią.
- Weź ją, musisz się z nią szczegółowo zapoznać – Powiedział, wchodząc z dwoma kubkami parującej herbaty. Postawił je na stoliczku. – Musimy ustalić, co powiemy mamie. Nie wrócisz prędko.
- Chciałabym uciec z domu.
- Nie, to nie jest najlepsze wyjście z tej sytuacji.
- Widzisz inne?
- Może powiesz mamie, że chcesz przyjechać do mnie do końca trwania wakacji?
- A co później? Nie wrócę do września. Tato, będziesz mnie krył?
- To nie ma sensu. Twoja mama i tak będzie chciała zgłosić sprawę na policję. To desperatka. Nie powstrzymam jej. – Tata miał słuszność. Wzięłam swoją herbatę i upiłam kilka łyków. Nagle usłyszałam otwierające się drzwi.
- Kochanie, wróciłam!
- To ja już pójdę – Zerwałam się na równe nogi i schowałam pergamin. Odwiedzę cię jeszcze jutro. Omówimy resztę.
- Dopiero co przyszłaś, Proszę, zostań z nami. Chociażby na kolację.
- Nie, tato. Nie żądaj tego ode mnie.
- O, cześć Lucy ! – Powiedziała wysoka, piękna brunetka, wchodząc do salonu. Nie odpowiedziałam, tylko minęłam ją obojętnie, Ubrałam buty i wybiegłam pośpiesznie z domu. Nie lubiłam tej kobiety.

2 komentarze:

  1. Uwielbiam to *.*
    śpiesz się z kolejnym rozdziałem! nie mogę się doczekac :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Dodam go jutro, około godziny osiemnastej :)
    Dziękuję za miły komentarz, pozdrawiam cieplutko :*

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz :)