sobota, 31 sierpnia 2013

6. Pierwsze spotkanie z Kifo



Wiem, że ostatnio ociągałam się z tym rozdziałem, ale oto i jest. Mam nadzieję, że jakoś się spisałam i informuję, że powoli zaczyna się rozkręcać :)
 Mam zamiar wkrótce otworzyć nowego bloga. Nie stanie się to jednak zbyt prędko, bo teraz w liceum będzie dużo nauki, a LUCY i tak dużo czasu mi zajmuje. Niemniej jednak na razie nie zdradzę fabuły kolejnego opowiadania, bo muszę je dopracować w głowie, a później przedstawię ten pomysł Wam i ocenicie, czy w ogóle jest sens pisania tego :)
Zakładka "bohaterowie" została zaktualizowana, ze względu na nowe postaci.
Pozdrawiam i liczę na komentarze z ocenami i uwagami :)



- Naprawdę żywisz do mnie aż taką nienawiść? – Zapytałam bezmyślnie, przyglądając się mojemu towarzyszowi. Rzeczywiście wyglądał normalnie. Był wysokim, postawnym, dojrzałym na oko mężczyzną, mniej więcej o siedem, osiem lat starszym ode mnie. Na jego twarzy wymalowany był grymas nienawiści. Nawet jego brązowe włosy ułożone w nieład świadczyły o tym, że Rot nie paja do mnie sympatii.

Kiedy wyszliśmy poza teren wioski, mężczyzna wprowadził mnie w głąb ciemnego, mrocznego lasu. Przez moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Konary drzew łączyły się przeciwlegle ze sobą nad naszym głowami tak szczelnie, jakby były strażnikami gaju i za wszelką cenę nie chciały przepuścić do swej krainy nawet jednego promienia słońca. Grobową ciszę co jakiś czas przedzierał przerażający wrzask dzikiej zwierzyny, chowającej się za pniami. Ostre kamienie, ścielące ścieżkę, wbijały się boleśnie w podeszwy moich butów. Było ciemno, mroźno, ponuro. Jakby z tego miejsca ktoś wyssał całą energię. Jednym słowem chciałam stąd jak najszybciej wyjść. Nagle moim oczom ukazały się ogromne korzenie wyjawiające się z ziemi. Chcąc urozmaicić naszą wędrówkę, postanowiłam przeskakiwać z jednego korzenia na drugi, jednakże zanim wprowadziłam mój genialny plan w życie, Rot skarcił mnie wzrokiem i pociągnął mnie za rękaw.
- Co robisz?! – Zaprotestowałam, zaraz po jego bezczelnym geście.
- A tobie byłoby miło, gdyby ktoś po tobie skakał?!
- Oh, daj spokój, to tylko drzewa…
I wtem owe „tylko drzewo” wydało z siebie doniosły pomruk, jakby zostało zbudzone z głębokiego snu. Pośpiesznie schowało swoje „nogi” w głąb ziemi.
- Słuchaj – Syknął Rot, chwytając mnie szczelnie i przygwożdżając do potężnego pnia. – Chyba się trochę zapominasz. Nie jesteśmy w TWOIM świecie, tylko w MOIM. A tu nie ma miejsca na zabawę, rozrywkę czy żarty. Nie będę się przed tobą kłaniał tylko dlatego, że  jesteś księżniczką, wojowniczką i córką zdrajcy zarazem. Nie na rękę mi, że to właśnie ja muszę cię wdrożyć w ten świat i nie myśl sobie, że będę cię niańczył, więc lepiej się pilnuj. Wyraziłem się jasno? – Spytał dobitnym głosem, puszczając mnie i nie czekając na moją reakcję, ruszył w dalszą drogę. Przeklęłam w duszy, wrogo mierząc mojego towarzysza mrożącym wzrokiem. Powoli docierał do mnie fakt, że to naprawdę magiczna kraina, w której wszystko ma uszy – nawet rośliny.

Po dziesięciominutowej, niemej wędrówce, drzewny tunel ustąpił. Prędko uderzyły we mnie rażące promienie słońca. Gdy otworzyłam oczy, ujrzałam przepiękny, rozciągający się wzdłuż horyzontu, krajobraz. Niebo w tym miejscu było czyste, błękitne, bez jakiegokolwiek śladu chmury. Rozległe hektary polan zdobiły przedziwne kwiaty, których jeszcze nigdy nie dane mi było zobaczyć w moim prawdziwym świecie. Po lewej stronie usadowione były kamienne, zarośnięte, ogromne chaty. Wszystko wyglądało naprawdę imponująco, zwłaszcza, że od czasu do czasu dojrzeć było można małe postaci gwałtownie poruszające się. Potężny klif, na którym się znajdowałam wraz z Rotem, był na tyle wysoki, że nie miałam najmniejszego problemu, by widzieć wszystko, co dzieje się w przeciągu kilkudziesięciu kilometrów. W duszy byłam wdzięczna, że nie mam lęku wysokości. Inaczej najadłabym się strachu. Wiatr przyjemnie łaskotał mnie w twarz, a ja, radośnie rozprostowałam ręce, śmiejąc się sama do siebie. Nie chciałam odchodzić z tego bajecznego miejsca. Wszystko było takie nierealne. Magiczne. Takie, jakie jeszcze zaledwie kilka tygodni temu mogłam sobie jedynie wyśnić. Zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie, jak moje dłonie zamieniają się w skrzydła, a ja, lecę przez chmurne kłęby, mijam drzewa, co chwila obniżam lot, mocząc stopy w lodowatej płachcie wody ..
- Hej,  zasnęłaś?! – Krzyk zdenerwowanego mężczyzny wyrwał mnie z moich myśli. Spojrzałam na niego i widząc jego poirytowanie, postanowiłam posłusznie udać się za nim. Teraz czekała nas podróż wąską, stromą ścieżką w dół, otoczoną mosiężnymi ścianami klifu. Nerwowo patrzyłam w dół, modląc się, by nie spaść. Nie miałam żadnego zabezpieczenia, a było naprawdę wysoko. Na dodatek co chwila musiałam robić postój ze względu na coraz cięższy naszyjnik, co wyjątkowo rozzłościło Rota. Postanowiłam jednak nie reagować na jego komentarze i dogryzki, szłam po prostu w dół. I wszystko poszłoby z płatka, gdyby nie to, że w pewnej chwili pod moimi nogami zaplątał się kamień. Poślizgnęłam się i w mgnieniu oka zamiast stać, wisiałam,  trzymając się kurczowo zbocza. Mężczyzna wnet to spostrzegł i prędko kucnął, podając mi rękę.
- Złap mnie za rękę, szybko!
 Snułam już najgorsze scenariusze. Byłam przygotowana na najgorsze. Na 90% wiedziałam, że za chwilę spadnę i tak skończyła się moja przygoda w Drugim Świecie.  Spojrzałam śmierci prosto w drapieżne ślepia.
- Złap mnie za rękę, już! – Powtórzył Rot. Jak na moje oko, nawet przejął się moim losem. Podałam mu drżącą rękę i poczułam silny uścisk. Wciągnął mnie na górę, kurczowo przyciskając mnie do siebie. Nie miałam nawet odwagi spojrzeć na jego twarz, która zapewne cała płonęła od złości.
- Wiesz, w czym jest paradoks? – Spytał mnie ponuro. Nie czekając jednak na moją odpowiedź, kontynuował. – Ano w tym, że jak coś by ci się stało teraz, obwinialiby za to mnie. Tylko dlatego cię uratowałem.
- Dzięki – Uśmiechnęłam się szczerze, choć tak naprawdę ta informacja wcale nie poprawiła mi humoru.  Dalsza droga odbyła się na szczęście bez problemu. Z chwilą gdy stanęłam na miękkiej, rozkosznej trawie, odetchnęłam z ulgą i spojrzałam w górę, podziwiając raz jeszcze klif, na szczycie którego niedawno stałam.
- To są Smocze Nory – Mruknął bezinteresownie Rot, ukazując mi ręką owe ogromne, kamienne chaty. – Pracują tam pedesauresy, wciąż wykuwając nowe talizmany. To miejsce jest tajne. Wchodzą tutaj tylko zaufani mieszkańcy. Gobliny nieraz wysyłały posłańców na przeszpiegi. Smoki są naszą mocną stroną, której stwory z Katargi nigdy nie posiadały.
Skinęłam głową na znak, że rozumiem i szłam za towarzyszem, co jakiś czas rozglądając się. Stanęliśmy na środku pustkowia.
- Przygotuj się – Zakomunikował. – Chwyć medalion i wypowiedz „Venite”*
-Wiedziałam, co zaraz nastąpi. Zmrużyłam oczy, starając się panować nad własnymi emocjami. Drżącymi palcami oplotłam Kifo.
- V..Venite!
I wtem całą ciszę rozdarł ryk smoka. Serce zaczęło mi bić sto razy mocniej i intensywniej, zwłaszcza, gdy z nieba, przede mną, wylądowała przeogromna bestia. Jej pysk był czarny, z czerwonymi obwódkami na oczach. Na czaszce, pomiędzy szeroko rozstawionymi, szpiczastymi uszami, usadowione były trzy, czarne kolce. Smok był kilkanaście razy większy i potężniejszy ode mnie. Jego cały tułów był barwy czarnej z krwistymi przetarciami. Mosiężne łapy zdobiły dostojne, złote ochraniacze, a na plecach dumnie spoczywały ogromne, bordowe skrzydła, podobne jak u nietoperza. Z gracją wymachiwał grubym ogonem, którego czubek rozszczepiony był na dwie końcówki w kształcie strzałek. Cała jego skóra wyglądała na zrogowaciałą. Ogół stworzenia przeraził mnie na tyle, że cofnęłam się do tyłu i nie wiedząc nawet kiedy, smok powoli stawał się dla mych oczu niewyraźny, a ja sama – upadłam z łomotem na ziemię.


Przebudziłam się pod wieczór, w jednej z chat pedesauresów. Leżałam na drewnianym, niewygodnym łóżku, przykryta jakąś długą szmatą. Chwyciłam się za tył głowy,  wymacując opatrunek. Syknęłam cichutko i usłyszałam z oddali głosy dwóch mężczyzn.  Wstałam i podeszłam bliżej drzwi, podsłuchując rozmowę.
- Ona się nie nadaje. Mówiłem ci. Zobaczyła smoka i zemdlała.
- Daj jej szansę. Musi to wszystko sobie ułożyć,  na pewno przeżyła szok.
- Nie obchodzi mnie to. Nie chcę być za nią odpowiedzialny.
- Jesteś ascenem, jednym z najlepszych. Kto wie, może mierzysz równie wysoko jak Aracan.
- Równie wysoko? – Oburzył się Rot. Usłyszałam jak coś twardego uderza z impetem o stół. – Ja nie jestem zdrajcą!
- Uspokój się, Rot. To nie jego wina, że umarł twój ojciec.
„Twój ojciec”? pomyślałam. Nie chcąc dłużej zwlekać, otworzyłam drzwi i zobaczyłam przytulne pomieszczenie, na środku którego stał mały, drewniany stoliczek, przy którym dyskutowali Rot wraz z nieznajomym. Na lewej stronie stał kominek, iskry w nim tańczyły z pasją, co chwila dając o sobie znak charakterystycznym odgłosem spalania.  Mieszkanko było niskie, adekwatne niemalże do wzrostu tutejszych stworków. Schyliłam się i wymieniłam spojrzenie z Rotem.
- Witaj, Lucy! – Powiedział ów pedesaurus, wstając i podchodząc do mnie z rozłożonymi rękoma. – Nazywam się Aceiro. Wszyscy się cieszymy, że przybyłaś do nas…
- Chyba nie wszyscy – Skwitowałam ironią, uśmiechając się serdecznie. – Co się stało? Niczego nie pamiętam..
- Zemdlałaś i rozcięłaś sobie głowę – Powiedział, podając mi kubek z gorącą herbatą. – Proszę, usiądź z nami.
Usiadłam na ledwo trzymającym się krzesełku, upijając łyk smacznego napoju. Było mi strasznie wstyd za to, co się stało. Niestety nie miałam żadnej kontroli nad tym, by nie zemdleć. W pewnej chwili spostrzegłam, że mojej szyi nie zdobi Kifo. Zlękłam się i spojrzałam na mężczyzn.
- A gdzie mój smok? – Spytałam.
- Odebrano ci go. Ale nie martw się, dostaniesz nowego – Zapewnił mnie Aceiro.
- Jak to?! – Uniosłam się. Doskonale wiedziałam, że Kifo był najsilniejszym ze wszystkich smoków, a ogień to przecież jeden z najsilniejszych atrybutów. – Przecież to jeden z najlepszych..
- Ach, nie przesadzaj – Przerwał mi. – Nasi specjaliści już dawno stwierdzili, że Kifo jest za stary na jakąkolwiek podróż czy ingerencję w wojnie. Już za czasów Aracana smok ten liczył sobie ponad sto lat, a to już dorosły wiek. Tobie przydzielony zostanie jego potomek. Pozwól za mną.
Udałam się za poznanym towarzyszem. Ten zaprowadził mnie do pomieszczenia, w którym unosił się zapach piłowanego drewna. Wokół były porozstawiane stoły rzemieślnicze. Aceiro podszedł do kołka, na którym wisiał medalion ze srebrnym smokiem. Ujął go i zawiesił mi na szyi. Całe moje ciało zamarzło. Zrobiło mi się zimno. Obtuliłam się rękoma i spojrzałam pytająco na naszyjnik.
- To smok lodu – Zaśmiał się pedesaurus.
- „Smok lodu”?!- Pomyślałam. Co to miało być? Lód? Z takimi atrybutami na pewno nie dam rady wygrać jakiejkolwiek bitwy! – Jesteś pewien, że nie jest zbyt słaby?
- Zbyt słaby?! Lucy! To potomek Kifo!
- Ale Kifo to ognisty smok, a nie… lodowy!
- Kiedyś zrozumiesz – Uśmiechnął się znacząco i poklepał mnie po ramieniu. – Na razie jesteś zbyt słaba, by poznać Shimo. Dziś pozwolę ci tu spać. Połóż się i wypocznij, bo jutro… jutro czeka nas dużo pracy.
Upadłam na krzesło i schowałam twarz w dłoniach. Chyba powoli rozumiałam, dlaczego mój tata uciekł…



* Venite : z łaciny - przybądź

5 komentarzy:

  1. świetne :* bardzo się cieszę że wysłuchałaś moją radę i napisałaś dłuższą notatkę :)
    Boziu, jak będziesz pisarką to będę twoją fanką number ona :D
    niemogęsię doczekac następnejnotki :*
    lecę do zakładki bohaterowie :D

    OdpowiedzUsuń
  2. O rany dziękuję ci strasznie :)!
    Lubię pisać, mam więcej opowiadań, no, według mnie lepszych od Lucy - Ale do niej mam sentyment :)
    Pozdrawiam i ściskam cieplutko :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow na prawdę wyjątkowe opowiadanie. Bardzo oryginalne. Aż czuć magie w ty tekście. Podoba mi się zarówno fabuła jak i styl. Postać Lucy jest świetna, ale bardziej podoba mi się Rot. Nie powiem, ze jakiś mały romans w późniejszych rozdziałach byłby przeze mnie mile widziany ;) Piszesz na prawdę świetnie;)Świat, który stworzyłaś jest wyjątkowy. życzę duzo weny i dodaje u mnie w polecanych. Pozdrawiam Syntia

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję ślicznie, to miłe, co napisałaś. Romans z pewnością się pojawi. :)
    Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz :)