wtorek, 13 sierpnia 2013

2. "Król ascenów"


Ot, kolejny rozdział "Lucy". Mam nadzieję, że ktokolwiek to czyta :) Jeżeli jesteś moim czytelnikiem - zostaw komentarz. O wiele lepiej pisze się wiedząc, że ma się dla kogo.

Obudziłam się ponownie po południu. Pierwsze co zrobiłam, to ujęłam mój wisiorek.
- Przez chwilę miałam wrażenie, że to nie było realne - Stwierdziłam. Spojrzałam na dokładną godzinę i nieco się przestraszyłam. Było już po osiemnastej, a ja miałam przecież kilka obowiązków. Pośpiesznie zdmuchnęłam świece. Wyjęłam z szafy pierwszą lepszą czarną suknię i przebrałam się w nią. Wzięłam ze skarbonki pieniądze i wyszłam na podwórko.
- Dobrze, że chociaż słońce zaszło - Westchnęłam cicho. - Nixie? - Ucieszyłam się na widok podbiegającego psa. Nixie był mieszańcem. Posiadał wygląd rottweilera, natomiast cechami zbliżony był do goldena retrivera. Dziwne połączenie.
- Jesteś głodny? Zaraz pójdę po twoją ulubioną karmę... - Powiedziałam. Nagle Nixie zaczął szczekać. Najeżył się, zmarszczył nos i pokazał kły. Przyjął pozycję bojową. Mój naszyjnik zaczął intensywnie pulsować i mienić się.
-  Nixie, co się z tobą dzieje? Nie poznajesz mnie? - zbliżyłam powoli rękę w stronę zwierzyny. Jednakże ta, widząc to,  chapnęła powietrze tuż przed moimi palcami. 
- Nie, to nie - Odrzekłam. Zakluczyłam drzwi i poszłam do sklepu nieopodal domu. Wiatr przyjemnie powiewał moje krucze włosy. Niebo, pokryte siwymi kłębami chmur, stało się ponure. Taka pogoda jak najbardziej mi pasowała.
Z zakupem zapałek i karmy dla Nixie zeszło mi bardzo szybko. Po dziesięciu minutach byłam z powrotem w domu. Pies spał, dlatego pośpiesznie wsypałam do jego miski trochę specjalnych chrupek. Weszłam do domu i zauważyłam na stole laurkę od Mayi. Wzięłam kartkę i otworzyłam ją.
- "dla mojej kochanej siostry w dniu 17 urodzin od Mayi. Kocham Cie Lucy" Tak. To chyba jedyna osoba na tym świecie, dla której jestem ważna - Westchnęłam ze smutkiem i leniwie poszłam do swojego pokoju.  Wzięłam pisak i usiadłam na ziemi, pisząc w rogu ściany co czuję. Opisałam również nietypowe właściwości prezentu od mojego taty. Brakowało mi w tamtej chwili kogoś, z kim można by było porozmawiać. Mama nigdy nie miała na mnie czasu. Wobec taty się zamknęłam , a Maya.. Maya była jeszcze dzieckiem. Przez resztę dnia rozmyślałam intensywnie o wszystkim. O moich relacjach i o tym, co chciałabym w nich zmienić.

Przebudziłam się w nocy za sprawą hałasu. Otworzyłam zaropiałe oczy i sięgnęłam po zegarek. Na dole wyraźnie ktoś szperał po szafkach, stukał w stołek. Wiedziałam, że to moja mama. Ścisnęłam powieki, a spod nich wydobyły się dwie, lśniące łzy. Miałam ogromną potrzebę podzielenia się z nią tym, co przeżyłam. Niewiele myśląc, ani nie zastanawiając się jaka będzie jej reakcja, wstałam z łóżka i zbiegłam na dół. Mama krzątała się po kuchni. Widać było, że dopiero wróciła.
- Mamo! Muszę ci coś powiedzieć…
- Lucy? Dlaczego nie śpisz?
- Obudziłam się. Mamo, posłuchaj mnie, proszę. To dla mnie bardzo ważne. Ten talizman, on jest magiczny! Zaczął się iskrzyć, palić. Stanął w żywym ogniu! Znalazłam go w mojej księdze, pochodzi z..
- Lucy..
- Pochodzi z krainy Ognistych Wiedźm! To nie jest podróbka! Świece same zgasły, poczym się zapaliły na nowo i…
- Lucy, proszę…
- Przestraszyłam się! Smok się poruszał, ział ogniem.. Te talizmany noszone były przez smoczych jeźdźców!
- Lucy! – Przerwała krzykiem mama. Uciszyłam się, patrząc na nią. – Żyjesz w realnym świecie. W realnym. To wszystko co mówisz, to twój wytwór wyobraźni. A mówiłam wyjdź z tej twierdzy, otwórz się na ludzi, znajdź sobie koleżanki, idź z nimi na dyskotekę, zacznij być normalną nastolatką! Żyjesz w realnym świecie, nie w wymyślonym przez ciebie samą, nie zapominaj się.
Po tych słowach zrobiło mi się naprawdę przykro. Moje oczy zapełniły się łzami.
- Ja mam się nie zapominać? Ja? A kto zapomniał o moich siedemnastych urodzinach?! – Wykrzyknęłam, wycierając rękawem mokre policzki. Odwróciłam się i pobiegałam na górę, zostawiając mamę samą. Nie chciałam jej wytykać tego, że ciągle pracuje. Ale w końcu ja również miałam uczucia. Zrobiło mi się smutno,  kiedy nie złożyła mi nawet życzeń. Usiadłam na łóżku, podkuliłam nogi i przytuliłam się do nich. Wtem usłyszałam pukanie do drzwi.
- Lucy..? Lucy kochanie, przepraszam.. Wiem, że żadna ze mnie matka. Nawet nie wiesz, jak mi głupio. Odwdzięczę ci się.. – Powiedziała moja mama, siadając obok mnie. – Co ty na to, żeby jutro wybrać się do kina? Spędzimy wspólnie dzień.
- Dobrze, skoro chcesz – Odpowiedziałam, nie patrząc nań.
- Jeszcze jedno.. Kochanie, popatrz na mnie – Wyszeptała, łapiąc mnie za ręce. – Naprawdę się o ciebie martwię. Twój świat jest zmyślony. Nie możesz nim żyć. Musimy się tego pozbyć. Inaczej nie poradzisz sobie w prawdziwym życiu. Za bardzo się w to wciągnęłaś. To tylko twoja fantazja. Postanowiłam, że zapiszę cię do psychologa. Będziemy chodzić razem. On na pewno ci pomoże. A teraz śpij, aniołku – Powiedziała na koniec, całując mnie w policzek. Wstała, po czym wyszła z mojego pokoju. Westchnęłam cicho i położyłam się. Szybko zasnęłam.
Następnego dnia obudziłam się jak zwykle przed południem. Przeciągnęłam się i wstałam, przypominając sobie o obietnicy. Zeszłam na dół. Zamiast tego, zobaczyłam liścik na blacie.
- „ Przepraszam kochanie, miałam pilny telefon z pracy. Wrócę wieczorem. Odbierz Lucy od taty” Ta, pojedziemy do kina. Akurat – Powiedziałam z ironią, zgniatając skrawek kartki. Zjadłam szybko śniadanie, wzięłam poranną toaletę, ubrałam się i wyszłam na przystanek. Postanowiłam porozmawiać z tatą na temat talizmanu.  Po godzinnej jeździe autobusem, w końcu dotarłam na miejsce. Stanąwszy przed drzwiami, zacisnęłam dłoń w pięść i zapukałam dokładnie trzy razy.  Długo czekać nie musiałam. Po kilku sekundach drewniane skrzydło otworzyło się.
- Witaj, córeczko – Powiedział z uśmiechem tata. – Dlaczego jesteś tak wcześnie? I gdzie jest mama?
- Mama miała ważną sprawę – Odrzekłam oschle i minąwszy go, weszłam do środka.
- Lucy, Lucy, Lucy! – wykrzyknęła bawiąca się w salonie Maya.
- Cześć, młoda – Uśmiechnęłam się do niej i pogłaskałam po główce.
- Mayu, idź się spakować – Rozkazał ojciec. Dziewczynka posłusznie udała się do pokoju, zostawiając w salonie Lucy oraz tatę.
- Chciałam z tobą porozmawiać.
- Słucham.
- Skąd masz talizman, który wręczyłeś mi wczoraj?
- A więc zadziałał? – Zapytał, unosząc kąciki ust w górę.
- Co masz na myśli mówiąc „zadziałał?”
- Nie wiem, jak mam ci to wytłumaczyć. Nie chcę, żebyś się wystraszyła. Usiądź, proszę.
- Postoję. Niemniej jednak chciałabym już usłyszeć, co to ma znaczyć.
- Zapewne czytałaś już o tym talizmanie. Byłem królem ascenów. Dawno, dawno temu. W młodości byłem taki jak ty. Interesowałem się czarami, magią. Usilnie chciałem wierzyć, że ona istnieje. Miałem rację. Niegdyś znalazłem ten naszyjnik w naszym świecie. Był głęboko zakopany w ziemi. Zobaczyłem go, kiedy bawiłem się w lesie. Kopałem głębokie dziury, kładłem na nie liście. W ten sposób chciałem złapać gobliny. Wtedy sobie to wyobrażałem, ponieważ w naszym świecie nigdy ich nie było. Na początku myślałem, że to zwykły naszyjnik. Okazało się jednak, że kiedy go ubrałem na szyję, zaczął się mienić. Zalśnił ognistym płomieniem. Zrozumiałem, że pochodzi z krainy Ognistych Wiedźm. Nie wiedziałem jednak, jak to możliwe. Wiesz, wychowywałem się w domu dziecka. Wstydziłem się tego, ponieważ moja mama była młoda, zbyt młoda, kiedy mnie urodziła. Wolała mnie oddać. Zawsze różniłem się od moich rówieśników. Nikt mnie nie akceptował. Bawiłem się samotnie. Kiedy skończyłem osiemnaście lat, wyszedłem stamtąd. Moim celem było znalezienie sposobu, by przedostać się do magicznej krainy. W księgach nie pisali o tym. Miałem więc problem. Okazało się jednak, że przejście znajduje się w miasteczku jakieś 100 km od nas. Jest opuszczone. W piwnicy pewnej, starej kamienicy znajdują się dobrze zabezpieczone drzwi, prowadzące do krainy. Niestety z tego co wiem, budynek niedawno został zburzony ..
- chcesz mi powiedzieć, że to wszystko prawda ? – Zapytałam z dystansem. Sama nie wiedziałam, co myśleć. Z jednej strony chciałam w to wierzyć. Z drugiej, gadanie mamy, że to nie istnieje, że to tylko moja wyobraźnia..
- Chodź, pokażę ci coś – Odpowiedział. Zaprowadził mnie na strych. Z jednej ze skrzyń wyciągnął długi miecz.
- On jest prawdziwy.. ? – Zapytałam z podekscytowaniem.
- Tak, jest prawdziwy. Mam jeszcze coś.
Tym razem tata wynurzył złoty medal. 
- Saga Ignis? Co to znaczy?
- Ogniste wiedźmy – Odpowiedział z uśmiechem. – Może ci ciężko, ale to wszystko prawda.
- Tato.. jak tam jest.. ?
- Kiedy już się tam przedostałem, okazało się, że jest to piękna, radosna kraina pełna magii i przeróżnych stworzeń. Wiedźmy to wspaniałe towarzyszki, żony, a nawet matki. Każdy pomaga sobie nawzajem.  Pedesauresy, te małe skrzaty.. Są dość złośliwe, ale wierne jak ziemskie psy. Niektóre wykuwają talizmany. Inne pracują jako urzędnicy. Wiesz, że oni też mają zwierzęta? Tak.. Tamtejsze czworonogi, zwane manacrusami, są o wiele większe i potężniejsze. Przypominają wilkołaki. Nie są urokliwe, ale bardzo przyjazne. Elfy, najczęściej mężowie wiedźm,  to tamtejsi druidzi. Zajmują się uzdrowieniami i zielarstwem. Zioła to ich specjalność. Kiedy opowiedziałem im o tym, jak się znalazłem w tej krainie, nikt nie miał pojęcia, jak jeden z ich talizmanów mógł znaleźć się w realnym świecie.  Przyjęli mnie jednak z ogromnym szacunkiem. Jako że naszyjnik, który aktualnie nosisz ty, znalazł się w moich rękach, zostałem przydzielony do Ascenów. Pierwsze spotkanie z moim własnym smokiem było dość niespotykane. Bałem się jak nigdy. Wiedźmy powiedziały mi, że dopóki mam ten naszyjnik, smoki nic mi nie zrobią. Każdy Ascen musiał je mieć przy sobie. Po ich ściągnięciu, smoki mogły zaatakować, dlatego dostęp do tych gadów mieli tylko posiadacze talizmanów. Byłem pilnym uczniem. Uczono mnie, jak dbać o smoka. Poczułem się tam jak w domu. Spędziłem w krainie Ognistych Wiedźm równy rok. Zdobyłem miano jednego z najlepszych jeźdźców. Jednak w nieoczekiwanym momencie, słońce zaszło mgłą. Bogata roślinność zwiędła. Domy, gospodarstwa, zostały roztrzaskane przez błyskawice. Tamtego dnia zginęło wielu. Gnomy, Gobliny oraz Trogorki splądrowali, a następnie przejęli naszą krainę. Kazałem Ascenom wyprowadzić dzieci, kobiety i innych mieszkańców jak najdalej z wioski. Ja natomiast sam zatrzymywałem ponad dwutysięczną armię potworów, najdłużej jak potrafiłem. Wtedy widziałem ich po raz ostatni. Dotarła do mnie tylko wiadomość, że pewnej części ludności naszej ziemi udało się schronić. Wiem, że trzeba tam wrócić i pomścić tych, którzy zginęli, oraz pomóc pozostałym na nowo odzyskać krainę.
- Nie rozumiem, dlaczego im nie pomagasz? Dlaczego odszedłeś?
- Zwątpiłem. Przestraszyłem się. Uciekłem. Byłem ich dowódcą, a mimo to - stchórzyłem. Teraz jestem już za stary. Ale wiem, że tylko potomek króla Ascenów może uratować krainę. Tym potomkiem jesteś ty, Lucy. Ten miecz.. musisz go wziąć. Będzie ci potrzebny – Powiedział tajemniczo tata, patrząc na mnie. Upuściłam żelazne tworzywo, które z łomotem odbiło się od ziemi. Cofnęłam się kilka kroków w tył.
- Nie. Nie zrobię tego. Jestem tylko człowiekiem. Przykro mi, ale nie dam rady im pomóc.
- Mylisz się. Nie jesteś tylko człowiekiem. Jesteś kimś więcej. Płynie w tobie błękitna krew Ascenów – Odpowiedział, kładąc mi ręce na ramionach. – Wierzę w ciebie, że sobie poradzisz! Musisz im pomóc. Uznałem, że jesteś wystarczająco dorosła na to, by poznać prawdę i zmierzyć się ze złem. Jesteś córką wielkiego króla wszystkich smoczych jeźdźców. Musisz uzbroić armię, wyszkolić ją i poprowadzić przez pole walki.
- Ja.. ja nie umiem walczyć! Poza tym nie chcę umrzeć!
- Dopóki będziesz mieć smoka, nic złego ci się nie przytrafi, zaufaj mi. Kifo to najpotężniejszy i najsilniejszy ze wszystkich tamtejszych gadzin. Jego żywioł to ogień. Ma wiele mocnych atrybutów. Posłuchaj kochanie. Oni wszyscy myślą, że ich zostawiłem. Niestety mają rację. Musisz ich uratować. Przepowiednia głosi, że tylko prawdziwy potomek króla może zapobiec katastrofie.
- Mam płacić za twoje błędy?!
- Lucy? – Odezwała się cieniutkim głosem Maya, wdrapując się po drabinie, prowadzącej na strych. – Lucy, jedziemy?
- Tak, Mayu. Pożegnaj się z tatusiem. Poczekam na zewnątrz – Odrzekłam, schodząc na dół. Wyszłam z pośpiechem na podwórko. Zbierało mi się na wymioty. Usiadłam na schodkach, czekając, aż miną mi zawroty głowy.  Wszystko było dla mnie niezrozumiałe. Pragnęłam ogromnej przygody. Pragnęłam, by wydostać się z tego świata. Odkąd moja pamięć sięgała, zawsze marzyłam o krainie pełnej magii. Dlaczego więc boję się, kiedy mam możliwość wzięcia udziału w tak wspaniałej przeprawie? Wstałam, gdy usłyszałam, jak drzwi otwierają się.

2 komentarze:

Dziękuję za każdy komentarz :)